Styl retro we wnętrzu

Wnętrze w stylu retroModa kołem się toczy. Trendy zużywają się i przemijają, stając się synonimem zacofania, po to by po paru dekadach, w wielkim stylu powrócić do łask. Ubrania, fryzury, makijaż, styl życia, motoryzacja, sztuka, muzyka, a także architektura i wyposażenie wnętrz - to wszystko podlega nieustającemu procesowi przemiany, która de facto sporo czerpie z tego, co już było, dodając swoje nowe, charakterystyczne elementy. Styl retro to swoisty powrót do przeszłości. Może nawiązywać do XVIII i XIX wieku, a nawet dalej wstecz: do renesansu lub baroku, odwoływać się do dwudziestolecia międzywojennego albo do - najbliższych naszej epoce - czasów PRL-u.

W przełożeniu na wystrój wnętrz będą to kolejno: styl pałacowy, art deco oraz styl lat 50-, 60- i 70-tych. Można tu jeszcze wyróżnić styl rustykalny zakorzeniony w dawnym wiejskim klimacie. Urządzenie mieszkania w stylu retro można osiągnąć głównie przez dobór odpowiednich mebli, dopasowanie materiału podłogowego oraz okien czy wybór właściwej kolorystyki. Nie oznacza to jednak, że dla tych, którzy nie mają ochoty na remonty i spore wydatki, jest on nieosiągalny. Wręcz przeciwnie! Dom to głównie klimat i atmosfera, jaką w nim wytworzymy, a jeśli coś bardzo lubimy, to przyjdzie nam to z łatwością. Moda modą, ale najważniejszy jest nasz własny komfort i samopoczucie, a żeby funkcjonować w domu w stylu retro trzeba ten styl po prostu... kochać! Jesteśmy w stanie wytworzyć tę niezwykłą atmosferę również w przeciętnie umeblowanych, bardzo zwyczajnych pomieszczeniach - wystarczy tylko odrobina dodatków.

Meble odziane

Tak, mowa o obrusach. Ten, tak właściwie przeżytek, to podstawa, jeśli chcemy urządzić dom w oparciu o dawne czasy. Obrus święcił swe tryumfy na stołach przez wszystkie epoki począwszy od... właściwie odkąd zaczęto gromadzić się przy stołach! Już starożytni Rzymianie wiedzieli, że warto jest podłożyć coś pod miski podczas jedzenia. Ich obrusy wykonywane były z azbestu. Obrus azbestowy dobrze nadawał się do wyczyszczenia z zabrudzeń w ogniu i ponownego użycia. Materiały podkładane pod naczynia i zastawę stołową miały służyć wyglądowi oraz pełnić funkcję ochronną dla powierzchni, na której spożywano. Dlaczego dzisiaj obrus można uznać za przeżytek skoro nadal w większości domów na czas przyjęć wyciąga się najlepsze i najpiękniejsze obrusy, dobrze wyprasowane, a niekiedy również wykrochmalone? Chociażby dlatego, że w zwykłe, "szare" dni ten materiałowy wynalazek znika z przestrzeni domowej chowany w szafach i na odległych półkach. Dzisiaj, zamiast obrusu, na stołach leżą podkładki, często również zdobione i eleganckie, a przy tym bardzo funkcjonalne. Ryzyko zsunięcia się ze stołu, a co za tym idzie - oblania się np. poranną kawą, jest o wiele mniejsze. Podkładki, w przeciwieństwie do obrusów, dobrze trzymają się powierzchni, na której leżą. Poza tym są łatwiejsze do wyczyszczenia. Jeśli zabrudzimy obrus i nie zareagujemy odpowiednio szybko, jest możliwość, że pozostanie na nim ciężko usuwalna plama, podkładkę w zasadzie wystarczy przetrzeć wilgotną ściereczką, aby osiągnąć natychmiastowy efekt. Pod względem walorów estetycznych są one mniej rzucające się w oczy, co w czasie panującej współcześnie mody na minimalizm, jest bardzo pożądane. Można powiedzieć, że obrus jest bardziej ekspansywny. Jest dobrze widoczny i sprawia wrażenie większego "tłoku" w mieszkaniu. Równocześnie dodaje pomieszczeniu więcej przytulności. Białe i proste przydadzą pokojowi klasy i elegancji; obrusy haftowane są odrobinę "cięższe", ale za to wyglądają bardzo zjawiskowo. Koronkowe abażurki nadają subtelności i lekkości. Są delikatne i przyjemne dla oka. Oczywiście, nie dla wszystkich. Zwolennicy minimalizmu lub stylu nordyckiego obrusy, bądź serwety omijają szerokim łukiem. Co ciekawe, styl retro wcale nie wyklucza przyodziewania stołów w materiały. Nie lubi on przepychu, stawia na naturalność i prostotę, kojarzy się z drewnem i stonowaną kolorystyką. To jednak nie wyklucza używania obrusów: są one dopasowane do północnego klimatu, tzn. wykonane głównie z lnu lub bawełny, ręcznie robione, proste w nieintensywnych kolorach beżu, bieli, szarości lub błękitu. Jeśli pojawiają się wzory, to są one ubogie i najczęściej w postaci pasów lub kratek.

Poza obrusem ułożonym na stole czy serwetą wyścielającą mniejsze, nieużytkowane do posiłków, stoliki, można zadbać również o "ubranie" innych mebli, np. komód, bądź szafek nocnych. Jest to zwyczaj kojarzący się głównie z modą "babciną" i niechętnie przyjmowany w większości domów. Jednak jakby się tak głębiej zastanowić: dlaczego by nie? Zazwyczaj uważany za przestarzały, naprawdę może wprowadzić do naszego domu wiele ciepła i przytulności. Wzory serwetek mogą być bardzo różnorodne, więc z łatwością można by znaleźć coś dla siebie. Są to głównie okrągłe koronki w białym kolorze, ale mogą to być również hafty z wyszywanym wzorem, np. kwiatowym lub serwetki w różnorodnych kształtach: prostokątne, na planie owalu albo w kształcie serca. Dobrze dobrane i zaaranżowane mogą stanowić doskonałe dopełnienie wnętrza. Jeśli nic chcemy, żeby było po "babcinemu" najlepiej po prostu nie szaleć z ilością i wielkością materiałów. Pojedynczy element w postaci obrusa lub serwety ociepli pomieszczenie. Wielość tych ozdobników, umieszczanie ich na każdym meblu sprawi, że pokój będzie bardziej filigranowy i dosyć słodki. Narazimy się również na oskarżenie o staroświeckość, ale czy w stylu retro nie o to właśnie nam chodzi?

Co istotnie: jeśli w domu mieszkają małe dzieci, lepiej na czas, dopóki nie dorosną do odpowiedniego wieku (ok. 7-8 lat), zrezygnować z obrusów, bieżników, serwet i serwetek na meblach. Wiercenie się i wszelka aktywność podczas posiłków może narazić je i nas na dodatkowe szkody. W najlepszym wypadku mogą to być plamy i zabrudzenia, w gorszym: poparzenia. Ponadto pomiętoszony, zwijający się obrus wcale nie wygląda atrakcyjnie. Lepiej przeczekać, aż będzie mógł się pięknie i bezpiecznie prezentować na naszym stole.

Okno - nasza biała dama

Jest to jeden z najważniejszych elementów pomieszczenia. Okno - oko domu - wpuszcza do domu powietrze i światło oraz odsłania nam widok na to, co się dzieje na zewnątrz. Z jednej strony, po co zasłaniać coś tak ważnego i blokować tym samym wpadanie promieni słonecznych, z drugiej zaś strony... okno jest naprawdę idealne do tego, aby dodać smaku, stylu i klimatu wnętrzu. Wybór firan, zasłon, żaluzji, rolet wewnętrznych albo zewnętrznych, firan sznurkowych, łączenie tych elementów, dobór rodzaju, materiału, koloru albo... pozostawienie okna gołym - to wszystko wpływa na całokształt pomieszczenia. Brak firan oraz zasłon to rozwiązanie nowoczesne, więc jeśli chcemy urządzić mieszkanie w dawnym stylu, pokuśmy się o ozdoby i zaszalejmy! A szaleć możemy do woli, w zależności od gustów i upodobań, wybierać, łączyć, eksperymentować. Niemal za każdym razem doda to mieszkaniu odrobiny (albo więcej niż odrobiny) starodawności, gdyż sam fakt obecności tych materiałów wskazuje na związanie z tradycją. Poza preferencjami bierzmy pod uwagę także fakt obecnego wyglądu pomieszczenia. Jeśli nie urządzamy go "od zera" musimy trochę pokombinować, aby wszystko ze sobą współgrało. Być może nie przepadamy za przesadą: wybierzmy proste, białe firany bez bogatych wzorów i długie, ciężkie zasłony w jednym ciemniejszym (np. ciemnozielonym, brązowym lub granatowym kolorze). Jeśli jest za prosto, przełammy to wzorem w romby albo w pasy, ewentualnie delikatnym kwiatowym na zasłonach. Dodatkowo możemy materiały poupinać w elegancki i wyszukany sposób. Tak osiągniemy typowy efekt art deco. Typowy, bo figlarność, innowacyjność i wrzorzystość również nie są obce w tym stylu. Klasa, elegancja, rozumiana ówcześnie nowoczesność, a przede wszystkim artyzm to domena środowisk inteligenckich i artystycznych w dwudziestoleciu międzywojennym. Stąd pomysły na:

  • niestandardowe, niesymetryczne upinanie zasłon,
  • brak symetrii firanek,
  • zdobienie materiałów w sposób wysoce artystyczny,

w typowe dla art deco wektory i niesamowicie wyrafinowane wzory secesyjne.

Takie rozwiązanie z pewnością przyda wnętrzu moc stylu i elegancji. Bawełniane, koronkowe, falbaniaste albo kwieciste firany to prawdziwe welony okienne. Kojarzymy je bardziej ze stylem rustykalnym. Szydełkowe rękodzieła nie mają sobie równych, gdyż wzory które się na nich pojawiają są doprawdy przeróżne, a efekt... co tu dużo mówić, po prostu jest przepiękny! Wieszając takie cudeńka w oknach, dodamy pomieszczeniu swojskiego, ciepłego klimatu. Niekoniecznie musimy zakrywać całe okna. Rozwiązaniem mogą być urocze zazdrostki sięgające tylko do połowy albo po prostu kokardowe upięcie firanek. Do tego zasłonki w - koniecznie - kwiatowe, kolorowe wzory i efekt gotowy. Od swojskości przejdźmy w trochę wyższe sfery. Żakard, czyli tkanina powstała w XIX wieku. Materiałem do jej produkcji były bawełna, jedwab albo wełna, a efekt uzyskiwano dzięki wynalazkowi Josepha Jacquarda - specjalnej maszynie tkackiej. Dała ona możliwość nanoszenia na siebie kolejnych warstw materiału i tworzenia oryginalnych wzorów. XVIII i XIX wiek to czas, kiedy przesyt w formie brał zdecydowaną górę. Bogate draperie, lambrekiny, grube materiały i wymyślne wzory oraz sposoby upinania zasłon zakrawały wręcz o teatralność. Taka moda królowała w zamożnych, królewskich rodzinach - od czasu wynalezienia żakardu i rozpoczęcia masowej produkcji zasłony i firany stały się trochę bardziej dostępne dla reszty społeczeństwa. Dlatego tak bogata i przesadzona forma nie jest polecana do zwyczajnych wnętrz i raczej bardzo rzadko spotykana. Sam żakard zaś śmiało wkracza na współczesne salony i dodaje im klasycznego wyglądu. Zasłony żakardowe są bardzo gustowne i eleganckie, zaś żakardowe firany wykonane z poliestru stały się bardzo popularne. W czasach PRL-u to głównie z nimi można było mieć do czynienia. Są uniwersalne, a w dodatku dobrze przepuszczają promienie słoneczne. Nie ma się więc co zastanawiać: trzeba dopasować styl do wnętrza, uruchomić wyobraźnię i zacząć działać!

Bibeloty, bibeloty...

I na koniec to... wszystko. Wszystko, co nam się zamarzy, a nie jest niezbędne do życia. Posążki, porcelanowe figurki, zastawy, modele aut, dzbany, flakony itd - niekoniecznie tylko i wyłącznie antyki. Wszystkie przedmioty, z którymi łączy nas więź emocjonalna: zarówno pamiątka po babci, jak i ta z wakacji albo po dawnej miłości. Przywara ludzi sentymentalnych - zbieractwo, to błogosławieństwo i przekleństwo. Pamiątki - wspaniała sprawa: zapamiętują nasze przeżycia, zapisują wspomnienia, a czasem nawet utrwalają historie lepiej, niż podręczniki do tego przedmiotu. Niezależnie, czy posiadają niską wartość ogólną (jak np. talerz zwyczajnych muszelek znad morza), czy są rarytasem na rynku antyków (jak np. obraz słynnego artysty) - dla posiadacza stanowią cenne skarby warte przechowywania. Niestety, mają jednego, bardzo mocnego wroga - wszędobylski kurz! Jeśli wysprzątanie półki, na której stoją dwie świece zapachowe i jeden wazon, zajmuje nam trzy minuty, tak do ogarnięcia tej samej półki, która mieści na sobie dwie sporych rozmiarów figurki porcelanowe, kilka ramek z fotografiami, jeden pięcioramienny świecznik, gramofon, flakon z bukietem zasuszonych kwiatów i (ki czort nas podkusił!) talerzyk z muszelkami znad morza, potrzebujemy prawie godziny na dokładne wycieranie i czyszczenie. Chyba że mamy czas i dbamy o to codziennie, starannie wycierając każdą szczelinę wszystkich przedmiotów. Funkcjonalność znów na plus dla nowoczesności. A walory estetyczne? Cóż... innym rodzajem ludzi zbierających przedmioty są Ci, którzy po prostu lubią otaczać się pięknem. Kolekcjonują antyki, zbierają wysokiej jakości pamiątki z podróży - najczęściej rzeczy tradycyjne dla danego regionu, kupują wartościowe nowości: dzieła sztuki, rękodzieła z pracowni artystycznych czy elementy dekoracyjne w dobrych sklepach dekoracyjnych. W takim przypadku estetyka gra pierwsze skrzypce. Z pewnością można powiedzieć, że takie wnętrze jest gustowne, a w dodatku bardzo wyjątkowe. Jeżeli należymy do tej pierwszej grupy - sentymentalistów - musimy trochę pohamować swoją nieodpartą chęć gromadzenia wszystkiego i wystawiania hurtem na widok publiczny. Dokonujmy selekcji, nie kupujmy bazarkowej tandety czy taniej i kiepskiej chińszczyzny. Eksponowanie takich "kwiatków" to prosta droga do wnętrza... kiczowatego. Ładne i na prawdę cenne przedmioty wystawmy na półki w mądry sposób: kolekcje najlepiej ułożyć w całości - niech się prezentują, jako główna atrakcja domu. Rzeczy, które do siebie nie pasują, ale posiadają wartość estetyczną, porozkładajmy w różnych miejscach, niezależnie od siebie - niech zaskakują tam, gdzie nikt się ich nie spodziewa. Obiekty bardzo sentymentalne, ale niekoniecznie ładne, np. niezdarne laurki od dziecka, postawmy w pojedynczych egzemplarzach w ważnym punkcie domu (np. na kominku czy salonowym regale). Jeśli chcemy nimi cieszyć oko i mieć je stale na widoku ustawmy je w bardziej intymnej strefie, np. w sypialni. Zachowanie umiaru w tej kwestii może być kluczem do sukcesu.

Nie oszukujmy się: wcale nie jest tak, że jeśli coś jest w modzie, to jesteśmy to w stanie bezgranicznie pokochać. Styl retro, jak na razie, nie jest na tapecie. Owszem, zdarzają się epizody odwołań do przeszłości (np. powrót pieców kaflowych na salony), jednak rozwój tego stylu biegnie jakby drugim, bocznym torem. Często zdarza się dodawanie dwóch czy trzech antyków do nowoczesnego wnętrza albo mieszanie różnych epok poprzez wybór elementów, które po prostu się podobają. Powstaje zmiksowany styl vintage, w którym nie ma konsekwencji. W końcu mieszkanie ma być przecież wygodne i się podobać, a nie trzymać ściśle ustalonych reguł. W takim wnętrzu wcale nie musi być obrusów czy firan, czy też różnych figur, antyków itd. Jeśli jednak chcemy osiągnąć styl retro lepiej zaopatrzyć się w te rzeczy i trochę bardziej trzymać się wyznaczonej drogi danej epoki. Jest to styl miłośników tradycji, pasjonatów i fascynatów dawnego życia. Można się w nim całkowicie i bez reszty zakochać, ale można go również nienawidzić. Tak jak i można nie znosić współczesnej mody i stronić od prostych rozwiązań, uciekać od symetrycznych kształtów i stonowanych, mało wyrazistych kolorów. To także nie jest dla wszystkich, więc nie warto na siłę się do tego zmuszać, tylko po to, aby podobało się gościom i osobom postronnym. Jeśli tylko w duszy gra nam stara nuta, a jedną noga tkwimy w zamierzchłych czasach, tęskniąc do czasów, które - de facto - znamy tylko z historii, nie bójmy się narazić na staroświeckość i wyposażmy nasze mieszkanie w to, co najbardziej będzie przypominać minione wieki. Zorganizowanie przestrzeni w stylu retro z zachowaniem umiaru i smaku może skutkować powstaniem naprawdę wyjątkowego i wysublimowanego wnętrza. A wtedy, być może, nawet zwolennik nowoczesności da się przekabacić.

Komentarze